Latające karaluchy celują w Twoją twarz, czy tylko tak się czujesz?

może się to wydawać niewiarygodne, ale kiedy karaluch przechadza się po ścianie Twojego domu — jak tuż obok sufitu, wiesz, jak to lubią — karaluch w rzeczywistości nie próbuje znaleźć najkorzystniejszego kąta, z którego wystartuje ze ściany i Na twarz. Chociaż czasami tak to wygląda, prawda?,

karaluchy istnieją od około 320 milionów lat, więc był niewiarygodnie długi odcinek ich ewolucji, w której latanie na ludzką twarz nie było nawet opcją. Obecnie na planecie żyje ponad 5000 gatunków karaluchów. Ich zachowanie może się znacznie różnić w zależności od gatunku, ale większość karaluchów jest nocna — w rzeczywistości nazwa rzędu owadów, który obejmuje karaluchy i termity, to Blattodea, co po łacinie oznacza ” owad, który unika światła. Nie ma cię nawet w pobliżu, kiedy większość karaluchów zaczyna bombardować.,

Reklama

Reklama

jednak wiele tropikalnych karaluchów lata w dzień, a niektóre nocne gatunki są przyciągane przez światło, podobnie jak ćmy. Na przykład karaluchy Północnoamerykańskie z rodzaju Parcoblatta są bardzo przyciągane światłem, ale tylko samce mogą latać. Więc celowo latają na nasze twarze?

” nie!”mówi Dr., Coby Schal, entomolog w Katedrze Entomologii & patologii roślin na North Carolina State University, którego Laboratorium Schal specjalizuje się w karaluchach. „Te karaluchy latają do jasnych przedmiotów, a kiedy siedzimy na ganku w nocy, ze światłem nad nami lub za nami, nasza głowa i twarz tworzą oświetloną aureolę — coś w rodzaju zaćmienia. Owady mogą być przyciągane do tego światła.,”

i w przeciwieństwie do karmników krwi, takich jak komary, pluskwy i pchły — lub jak ćmy, które mogą wyczuć gazy emitowane przez kwiaty — karaluchy prawdopodobnie nie wyczują dwutlenku węgla, który wydechamy.

„nie jestem świadomy żadnych eksperymentów, które pokazują, że karaluchy są przyciągane do CO2 lub ludzi lub zapachów wytwarzanych przez ludzi”, mówi Schal.

więc spokojnie: karaluchy nie chcą mieć z tobą nic wspólnego. Resztki czy piwo? To już inna historia.

Reklama

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *